Kim byliśmy bez roślin, bez tej zielonej bujnej gęstwiny co żywi i leczy ofiarowując darmową apteczkę i laboratorium smaku w kuchni. Od wieków w regionie wielickim ludność wykorzystywała dziko rosnące rośliny (zioła, krzewy i drzewa), a także te, które uprawiała w przydomowych ogródkach.
Zwłaszcza obecnie, w trudnym czasie pandemii, spójrzmy uważniej na te deptane po drodze niby zwykle chwasty jak mniszek, pokrzywa, dziewanna, babka, krwawnik czy czarny bez. Trudno nam teraz wyobrazić  sobie, w dobie supermarketów i masowej produkcji żywności, że te skromne ziółka czasem ratowały ludzi przed głodem, zabezpieczały potrzebne organizmowi  witaminy i enzymy, niezauważalnie leczyły z przewlekłych przypadłości, a także –kreowały swojskie  aromaty, przyczyniając się do stworzenia miejscowego smaku. Gdy apteka i lekarz daleko, wszelki społeczny kontakt jest ryzykowny, warto przypomnieć sobie stare receptury i sprawdzone ,,suplementy” z łąki czy ogródka. Spójrzmy inaczej, uważniej na to co pod nogami, w sadzie, czy  na miejscowej łące, aromat siana, skład  liści i kory, gleba, na której rosły zioła i zboża - wszystko to składa się na unikatowość lokalnej szaty roślinnej - na jej smakową żywa energię przenikającą  nawet najprostsze potrawy i napoje. Wieliczka przez wieki nosiła miano zielonego miasteczka, bo i też ogrodów było tu dostatek, począwszy od pięknego ogrodu żupnego przy zamku, czy okazałych rabat, klombów i wirydarza w klasztorze Reformatów, a skończywszy na najmniejszych grządkach przy górniczych chatach.
Dawna gospodyni z wielickich okolic gdy potrzebowała mięty, ruty, kopru, szczypiorku, czarnego bzu,  ale też dziewanny, pokrzywy czy babki szła do swego ogródka ciesząc się świeżymi ziołami  - nierzadko też wyprawiała się dalej, na łąkę po chabry, bluszczyk kurdybanek, rumianki czy krwawnik, plotła wianki na Zielone Świątki albo zbierała sierpniowy bukiet na  Matki Boskiej Zielnej. Mało kto wie, iż jeszcze przed  II wojną w codziennej diecie i apteczce przeciętnego zjadacza chleba figurowało ponad 70 dzikich roślin.
Obecnie, w kontekście epidemii, zioła jawią nam się jako naturalna apteka, chcemy maksymalnie wspomóc naszą odporność na wszelkie infekcje. W naszym herbarium pragniemy przybliżyć przykłady ziół stosowanych w leczeniu  rozmaitych infekcji wirusowych, chorób układu oddechowego czy wspomagająco w budowaniu odporności na różne zakażenia. Przyjrzymy się roślinom z naszego regionu pod kątem swoistej antywirusowej tarczy.
Dawniej przy każdym domu rosły te niepozorne, ruderalne rośliny, latem przyciągające wzrok jasnymi baldachami drobnych kwiatuszków, jesienią czerniły się błyszczącymi owocami.
To krzak czarnego bzu (Sambucus nigra L.), prawdziwy  król w walce z wszelkimi infekcjami przebiegającymi z gorączką, który stanowi przykład krzewu od tysiącleci związanego z człowiekiem. Wyraźnie lubił nasze towarzystwo, zwykle rósł wokół ludzkich siedzib. Choć w tradycji i ikonografii związany z obrzędami śmierci - ma do zaoferowania tak wiele pozytywnych walorów, lecznicze kwiaty, jagody, liście korę , a nawet korzenie. Sama jego obecność w ludzkich osadach działała pomocnie  —  wykorzystywano go jako odstraszacz myszy, posadzony wokół stodół sprawiał, że ziarno pozostawało nietknięte. Przed wiekami, w czasach  Pliniusza w Rzymie używano bzu do farbowania włosów. Później już Słowianie stosowali go jak  jako środek moczopędny i przeczyszczający. Ciekawostką jest także fakt, iż nie tylko sama roślina, ale i rosnące na niej grzyby miały właściwości uzdrawiające. Grzyb (dawna nazwa— huba kustrzebka), obecnie określany mianem ucho bzowe (kształtem przypomina ludzkie ucho), moczony w wodzie różanej aż do osiągnięcia konsystencji galarety — miał pomagać, jako okład, na „zapalone, bolące oczy". Historia czarnego bzu w ziołolecznictwie to długa opowieść o tradycjach, leczeniu i kulinariach (np. w naszych okolicach  gotowano zupę z kwiatów bzu), lecz przede wszystkim  skupimy na jego właściwościach leczniczych. Z owoców bzu (zbieranych w sierpniu i wrześniu)możemy  przyrządzić soki lub nalewki, które działają wirusobójczo i utrudniają zarazkom przenikanie przez błony komórkowe oraz przeciwdziałają infekcjom. Ważną cechą owoców tej rośliny jest usuwanie z organizmu szkodliwych produktów przemiany materii, wykazują one także działanie przeciwbólowe.
Natomiast kwiaty czarnego bzu (zbierane w maju i czerwcu) stosujemy głównie jako lek napotny, przeciwgorączkowy.

Przy czym należy wiedzieć aby zawsze spożywać jagody lub kwiaty w wersji przetworzonej, gotowanej, ponieważ surowa roślina zawiera składniki (m.in. sambunigrynę, która rozkłada się pod wpływem temperatury i suszenia), mogące powodować nietolerancje układu pokarmowego.
Posłuchajmy  co mówią o tej roślinie naukowcy: Związki pochodzące z bzu czarnego mogą bezpośrednio hamować wejście i replikację wirusa w komórkach ludzkich i pomóc wzmocnić odpowiedź immunologiczną zainfekowanej osoby na wirusa. Takie wnioski płyną z badań prowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu w Sydney. Udało się wykazać, że związki te mają silne i bezpośrednie działanie przeciwko drobnoustrojom wywołującym grypę. Czarny bez hamuje wczesne stadia infekcji, blokując kluczowe białka wirusowe, odpowiedzialne zarówno za przyłączenie się wirusa, jak i jego wejście do komórek gospodarza. (www.doz.pl )

Najsilniej i najlepiej antygrypowo działają kwiaty bzu parzone pod przykryciem, do 30 minut (1 łyżeczka na szklankę). Podobnie suszone jagody (l łyżeczka na szklankę wrzątku). Można je także gotować, zarówno kwiaty jak i owoce. (Owoce zalać wodą – odstawić na kilka minut – zagotować, odstawić, parzyć 10 minut, odcedzić i wypić). Zioło zaleca się przyjmować w postaci naparów, odwarów albo  certyfikowanych preparatów aptecznych, wszystkie te specyfiki skutecznie hamują namnażanie się bakterii i wirusów w naszym organizmie. Oprócz tego wzmacnianiu odporności sprzyja obecność w roślinie sporej ilości przeciwutleniaczy oraz witaminy C. Jak widzimy czarny bez to skarbnica leków ratujących nasz organizm w infekcjach, pijmy  zatem herbatki, soki i nalewki z tej cennej rośliny pamiętając, że to jest to lek i nie można stosować go za długo, głównie  w trakcie infekcji, a zapobiegawczo do 2 tygodni ( 1,2 x dziennie).
 
Co ciekawe, zioło to możemy wykorzystywać do okładów, w przypadku problemów skórnych. Liście bzu były w dawnej medycynie głównym składnikiem maści na siniaki, skręcenia. Można z nich przygotować okład i stosować go na poparzone miejsca lub w stanach zapalnych skóry. Trzeba wiedzieć, że zawierają one rutozyd, który uszczelnia naczynia krwionośne oraz dba o ich elastyczność – co wyjaśnia dlaczego ekstrakty wodne i glicerynowe z kwiatów świetnie sprawdzają się w kosmetyce. Jeśli chodzi o okład, kompres to proszę użyć 1-2 łyżeczki suszu z liści czarnego bzu oraz 200 ml zimnej wody, liście zalać wodą, odstawić na 10 minut. Podgrzać i gotować 1 minutę. Potem należy zmoczyć gazę w płynie i przyłożyć zewnętrznie  na bolesne miejsce, jest to okład uśmierzający bóle i stany zapalne skóry.

Maść z kwiatów czarnego bzu (leczy szorstką skórę)
Składniki – garść kwiatów + 200 ml oleju z ostropestu + 40 g wosku pszczelego + 1/2 łyżeczki nalewki propolisowej. Kwiaty zalać olejem, następnie podgrzać, ostudzić – zostawić na noc. Znowu podgrzać, przecedzić – dodać wosk – jeszcze raz podgrzać (aż wosk się stopi). Potem trzeba naczynie ze składnikami zdjąć z ognia – dodać nalewkę i wymieszać składniki. Maść przełożyć do słoika i odstawić w ciemne, chłodne miejsce. Przechowywać rok.
 
Źródło receptur Heidbohmer Ellen: Czarny bez. Dla zdrowia i urody,wyd. RM, 2010

Jak widzimy ta wspaniała roślina nie bez powodu powinna zająć miejsce honorowe w naszej ziołowej apteczce i domowej spiżarni, a już niedługo bzowe żniwa …korzystajmy!
X
pliki cookies

Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Istnieje możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień przeglądarki.